Kanada: Boże Narodzenie uznane za „dyskryminujące” mniejszości
Vatican News/KAI
Karol Porwich/Niedziela
W Kanadzie uznano, że takie chrześcijańskie święta jak Boże Narodzenie czy Wielkanoc „dyskryminują mniejszości religijne”. Nie jest to żart, a treść oficjalnego dokumentu Kanadyjskiej Komisji Praw Człowieka. Mówi on o systemowej dyskryminacji, ponieważ w tym kraju legalne są tylko święta religijne związane z chrześcijaństwem.
Dokument Kanadyjskiej Komisji Praw Człowieka stwierdza, że dyskryminacja mniejszości religijnych w tym kraju jest zakorzeniona w historii kanadyjskiego kolonializmu. Podkreśla, że niechrześcijanie zmuszeni są do ubiegania się o specjalne zwolnienia z pracy, by móc obchodzić swoje święta, w których ich religia wymaga od nich powstrzymania się od pracy.
Od tego dokumentu, dyskutowanego w czasie debaty nt. nietolerancji religijnej, już zdystansowała się niższa izba parlamentu. Jeden z posłów, Alain Therrien, wprost spytał premiera Justina Trudeau, czy także św. Mikołaj lub padający śnieg są rasistowskie, gdyż przez ludzi w wielu krajach nieznane. Premier stwierdził, że Kanada dała się zapędzić w absurdalną debatę. Dodał też: „Oczywiście Boże Narodzenie nie jest dyskryminujące. Fakt, że ktoś to insynuuje, niewiele mówi o tym święcie, ale za to mówi wszystko o intelektualnym upadku, do którego prowadzi postępowa ideologia”.
Z okresem Adwentu i Bożego Narodzenia łączą się nie tylko gałęzie świerku, jodły czy sosny, ale też inne rośliny, które w tym czasie pojawiają się w naszych mieszkaniach. W dekoracyjne kompozycje chętnie wplatamy gałązki ostrokrzewu czy jemioły, w sklepach pojawiają się powszechnie znane jako „gwiazda betlejemska” poinsecje, ciemiernik czy zasuszone róże jerychońskie. Co oznaczają te kwiaty i skąd pochodzą?
Historia Europy ostatnich dwóch dekad to opowieść o politycznej ślepocie i moralnym konformizmie. Książka „Zaślepieni. Jak Berlin i Paryż dały Rosji wolną rękę” Sylvii Kauffmann to nie tylko reporterski zapis błędów elit Zachodu, ale także lustro, w którym przeglądać się powinni politycy z Warszawy. Francuska dziennikarka pokazuje, jak wiara w „ugodowego Putina” zamieniła się w samobójczą strategię – od przemowy w Bundestagu w 2001 roku po monachijską konferencję w 2007. Niemcy kupowały gaz, Francja marzyła o wspólnym bezpieczeństwie z Moskwą, a Anglia prała rosyjskie pieniądze w londyńskim City. Europa udawała, że wierzy, że kupując gaz, kupuje pokój. A kupiła wojnę.