Zdzisław Sowiński: Rozmawiamy na temat honorowego obywatela Katowic, człowieka, który w 1995 r. otrzymał nagrodę ufundowaną przez Księdza Arcybiskupa: „Lux ex Silesia” – Światło ze Śląska, choć pochodził on ze Lwowa.
Abp Damian Zimoń: Dużo lwowiaków po II wojnie światowej przybyło do Katowic, w drodze do Opola i Wrocławia, ale śp. Wojciech Kilar zapisał się w naszej pamięci w sposób szczególny. Był człowiekiem, który nie tylko kochał swoje rodzinne strony, ale przede wszystkim ukochał Katowice. W pewnym sensie był wygnańcem, ale tutaj znalazł swoje miejsce. Kochał Śląsk. Tu napisał wiele utworów, które po nim pozostały. Myślę w tym momencie m.in. o jego Missa pro pace – Mszy o pokój, którą napisał w 2000 r. na Wielki Jubileusz Jezusa Chrystusa.
Nad tym utworem nie można nie zatrzymać się dłużej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Zapewne Wojciech Kilar chciał coś zostawić po sobie w roku Wielkiego Jubileuszu ogłoszonego przez Jana Pawła II. Dziś, znając postać Kilara, wydaje się naturalne, że sięgnął po formę monumentalną, którą jest msza. Trzeba pamiętać o tym, że on sam z żoną Barbarą zawsze brał udział we Mszy św. w swoim kościele parafialnym na katowickim Brynowie. Ufundował również dzwony dla tego kościoła. Kochał swój kościół parafialny. Spotykałem się czasem w tej parafii z Kilarem, chyba jeszcze wtedy byłem proboszczem kościoła Mariackiego. To był człowiek naprawdę związany z Kościołem, który pozytywnie wyrażał się o księżach – zwłaszcza śląskich.
Trudno mi tutaj coś mówić o stronie artystycznej Missa pro pace, nie jestem bowiem specjalistą w tej dziedzinie, ale mam pewne wspomnienie związane z tym utworem. Pojechaliśmy, by go zaprezentować, do Jana Pawła II. Utwór został wykonany 7 grudnia 2001 r. przez Chór i Orkiestrę Filharmonii Narodowej w Warszawie w Auli Pawła VI. Ojcu Świętemu towarzyszyli kardynałowie z jego najbliższego otoczenia, obecny był także Krzysztof Zanussi. Jan Paweł II powiedział piękne słowa pod adresem Wojciecha Kilara, on sam zabrał też głos po wykonaniu swojej mszy. Najbardziej jednak utkwiło mi w pamięci to, co powiedział ówczesny ceremoniarz papieski abp Guido Marini. Zauważył, że msza Kilara jest ciekawa, a jednocześnie tak głęboka, iż można ją wykonać w czasie Eucharystii. Dlatego wróciłem do Katowic z myślą, by doprowadzić do wykonania dzieła w naszej archikatedrze. Pierwsze wykonanie Missa pro pace podczas Mszy św. miało miejsce 29 czerwca 2002 r., w 10-lecie istnienia archidiecezji katowickiej i 70. rocznicę urodzin kompozytora. Katedra wypełniona była po brzegi – to było ogromne przeżycie.
Pamiętam również, jak kilka tygodni po wykonaniu utworu w Watykanie Jan Paweł II przysłał na mój adres list napisany do Wojciecha Kilara. Pamiętam to spotkanie, z jak wielkim wzruszeniem, z radością Kilar przyjął ten list. Cieszyła się także jego żona Barbara. To było dla nich bardzo ważne.
Reklama
A jak Ksiądz Arcybiskup wspomina Wojciecha Kilara jako człowieka?
Kilar kojarzy mi się nie tylko jako artysta, muzyk, ale jako człowiek ducha, człowiek głębokiej wiary. Wszyscy wiemy choćby o jego duchowych związkach z Jasną Górą. Ta duchowość Kilara tutaj, w Katowicach, jest pamiętana. Wybrzmiała tak doskonale choćby we wspomnianej Missa pro pace. On wiedział, że aby stworzyć dzieło mszy, trzeba skupić się na tajemnicy Mszy św., trzeba w niej w pełni uczestniczyć. Pamiętamy również wykonanie 20 czerwca 1983 r. w katowickiej katedrze, w obecności Jana Pawła II podczas jego drugiej pielgrzymki do ojczyzny, skomponowanego specjalnie na tę okazję utworu Victoria, którego tekst stanowią słowa zaczerpnięte z listu Jana III Sobieskiego do Innocentego XI: Venimus, vidimus, Deus vicit! Kilar to był człowiek, który wiązał sztukę z duchowością. Dziś, w czasach, gdy sztuka i jej twórcy odchodzą od Kościoła, od religii, od Pana Boga, dziękujemy panu Wojciechowi za jego świadectwo – świadectwo sztuki, muzyki i świadectwo wiary. Wiara Kilara bowiem ściśle powiązana była z jego życiem i twórczością.
Reklama
Księże Arcybiskupie, byłem świadkiem, jak 18 czerwca 2012 r. Wojciech Kilar otrzymywał na Wydziale Teologicznym tytuł doktora honoris causa Uniwersytetu Śląskiego. Na przyjęciu po wręczeniu doktoratu przysłuchiwałem się rozmowie Księdza Arcybiskupa z Wojciechem, w której nie zabrakło humoru. Był on człowiekiem radosnym, choć bardzo głębokim, i tam, gdzie trzeba było, był bezkompromisowy.
To jest tajemnica jego muzyki i tajemnica jego osobowości – trzeba to traktować razem. On zawsze był sobą. Był człowiekiem, który dawał przykład, że wiara i rozum mogą iść razem. Tak jak to w swojej encyklice napisał św. Jan Paweł II, że wiara i rozum idą razem do mądrości, do tej pełnej ludzkiej mądrości, czego nam dzisiaj tak potrzeba.
Dla mnie Wojciech Kilar był człowiekiem wyjątkowym. Dobrym, mądrym. Człowiekiem wewnętrznie bogatym. Czasem zastanawiałem się, skąd pan Wojciech czerpał swoje natchnienie. Myślę, że czerpał je też z historii Polski, którą kochał, a przecież trudno zrozumieć Polskę bez Pana Boga, bez religii. W pewnym sensie był człowiekiem świętym.
Ksiądz Arcybiskup jest jednym ze świadków życia Wojciecha Kilara i potrafi to doskonale ocenić. Osobiście jestem przekonany, że zasługuje na to, by wynieść go na ołtarze...
Wojciech Kilar przerzucił most między sztuką a wiarą, i to jest niezwykle cenne. Te dwie rzeczywistości bowiem coraz mocniej się dziś rozchodzą. Człowiek w swojej pysze uważa, że może odwrócić się od Pana Boga. Dzisiejszy człowiek tak często jest wątły duchowo, ale wielu w swym zagubieniu szuka Boga. I dla nich Kilar może być wsparciem. Uduchowiona muzyka Kilara tak ściśle powiązana była z jego życiem. To jest to, co świadczy o jego świętości.