Reklama

Niedziela Wrocławska

Sybir – codzienne bohaterstwo

Co roku pod Pomnikiem Zesłańcom Sybiru odbywają się uroczystości upamiętniające tamte dramatyczne wydarzenia

Magdalena Lewandowska/Niedziela

Co roku pod Pomnikiem Zesłańcom Sybiru odbywają się uroczystości upamiętniające tamte dramatyczne wydarzenia

Jechali tysiące kilometrów w bydlęcych wagonach. Umierali z głodu, chorób i wycieńczenia. Na Syberii w nieludzkich warunkach karczowali Tajgę – 17 września w sposób szczególny pamiętamy o Sybirakach.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Data 17 września 1939 r. to dzień, kiedy wojska Armii Czerwonej przekroczyły ówczesne wschodnie granice Polski i tym samym Rosja dołączyła do agresji na nasz kraj, który już walczył z Niemcami. W wyniku tego ataku Polska straciła Kresy, a wobec tysięcy Polaków rozpoczęły się prześladowania. Dlatego tego dnia nie tylko upamiętniamy agresję ZSRR, ale obchodzimy także Światowy Dzień Sybiraka.

Golgota Wschodu

Niestety żyjących Zesłańców Sybiru jest coraz mniej, a ich los znany jest coraz mniejszej liczbie młodych ludzi. Dlatego tak ważne jest podtrzymywanie pamięci o nich. Zajmuje się tym m.in. Związek Sybiraków. – Związek Sybiraków to obecnie największa organizacja kombatancka. Jest nas dzisiaj w całej Polsce 20 tys., a w samym województwie dolnośląskim ponad 6 tys. Nasz oddział wrocławski liczy około 2 tys. Sybiraków, ciągle jeszcze żyjących, choć z roku na rok jest nas coraz mniej – mówi Ryszard Janosz, prezes Oddziału Związku Sybiraków we Wrocławiu.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Dolny Śląsk pod względem pamięci o Kresach i Sybirakach jest szczególny. To właśnie tu po II wojnie światowej osiedlała się ludność napływowa ze Wschodnich Kresów Rzeczpospolitej, a Wrocław stał się poniekąd miastem „Kresowym”. Szczególnymi znakami pamięci są we Wrocławiu Pomnik Zesłańcom Sybiru na Skwerze Sybiraków przy Placu Strzeleckim, Kaplica Zesłańców Sybiru w bazylice garnizonowej i sanktuarium Golgoty Wschodu przy kościele redemptorystów razem z poruszającą ekspozycją. Zorganizowana w nowoczesny sposób wystawa to fantastyczna lekcja historii o zesłańcach. Zwiedzający mają okazję zobaczyć m.in. zainscenizowaną kibitkę, wnętrze wagonu z czasów wywózek oraz przykładową chatę sybiracką. Prezentowane na wystawie zdjęcia, dokumenty i artefakty życia codziennego pochodzą w większości ze zbiorów przekazanych przez Związek Sybiraków.

Tylko butów nie udało się ubrać podwójnie

Nic tak nie porusza, jak opowieść z ust osoby, która rzeczywiście przeżyła czasy wojny i wywózek. O swoich doświadczeniach na Syberii opowiadał m.in. podczas spotkania we wrocławskiej siedzibie Stowarzyszenia „Odra-Niemien” p. Roman Janik, wiceprezes Oddziału Związku Sybiraków we Wrocławiu.

Pan Roman mieszkał w leśniczówce 4 km od Nowogródka, 20 km do granicy nad Niemnem. Jego ojciec był leśniczym. Miał 9 lat, kiedy wybuchła wojna, 10, gdy po jego rodzinę przyszło NKWD. – 10 lutego 1940 r., kiedy spokojnie spaliśmy, zaczęli walić w drzwi. Dali nam godzinę czasu na spakowanie. W domu krzyk, płacz, chaos. Pamiętam, mama przestała płakać i zaczęła ubierać mnie i siostry we wszystkie rzeczy, jakie tylko mogliśmy na siebie założyć – na dworze mróz -20 stopni. Tylko butów się nie dało ubrać podwójnie – wspomina Sybirak.

Reklama

Na stacji nad Niemnem czekały już na nich wagony. – Stały bydlęce wagony, druty kolczaste w okienkach. W wagonie kilka pryczy, mały piecyk, ale żadnego opału. W rogu zrobiona dziura, do niej włożony kawałek przeciętej rynny i to służyło za toaletę. Kobiety zasłoniły prześcieradłem miejsce, gdzie miała być toaleta – opisuje Roman Janik. – Jedni się modlili, inni płakali, rozpaczali, trzeci przeklinali. Nikt nie wiedział, gdzie nas wiozą. Jechaliśmy bez jedzenia, w ogromnym mrozie, bez możliwości umycia się, wyprania ubrań. Co jakiś czas otwierały się drzwi i pytali nas tylko, czy jest jakiś nieboszczyk. Jeśli tak, to wyrzucali go z wagonu w szczere pole.

Deski i gwoździe za oficerski pas

Rodzina p. Romana dotarła do posiołka nad rzeką Ładogą: – W tym posiołku parę baraków, druty kolczaste i dwie wieżyczki strażnicze z uzbrojonymi enkawudzistami. Zaprowadzili nas do małego pomieszczenia, gdzie niczego nie było i powiedzieli, że tu będziemy żyć. A tam tylko mały piec bez opału, zamarznięte okienko i brudna podłoga wymieciona śniegiem. Wtedy do nas dotarło, że my do domu już nie wrócimy, że my tam poumieramy. Ale trzeba było się z tego otrząsnąć, zacząć jakoś żyć. Ojciec swój skórzany pas oficerski wymienił na deski i gwoździe, lampę i trochę nafty. Zbił z nich prycze, prosty stół krzyżak i ławę do siedzenia. Trochę słomy przywieźli kilka dni później – ja na tej samej słomie spałem 5 lat.

Pokrzywy, skrzyp i lebioda

Skąpe racje żywnościowe dostawali tylko ci, którzy katorżniczo pracowali w lesie. Dzieci i starsi, którzy nie byli w stanie pracować, jedzenia nie dostawali. – Ludzie masowo umierali z głodu, z wycieńczenia, z chorób, nie wytrzymywali tego psychicznie. Ten, kto się załamywał, ginął – opowiada Roman Janik.

Reklama

Wspomina, że najgorsze było wydzieranie ubrań i brak możliwości zdobycia nowych: – To, co było lepsze poszło na handel z Ruskimi, a reszta szybko się w takich warunkach niszczyła. Buty robiliśmy z łyka brzozowego. W takich wróciłem do Polski. Czym się żywiliśmy? Nie widziałem jajka, nie widziałem masła, nie widziałem tłuszczu, prawdziwego chleba. Jedliśmy to, co dał las. Zjadłem mnóstwo pokrzywy, lebiody, skrzypu, jedliśmy wszystko, co zielone. Żywiliśmy się też grzybami. A na zimę wyrywaliśmy pokrzywę z korzeniami i suszyliśmy. Z tego gotowaliśmy zupę.

Boga nie ma!

Rodzina pana Romana na Syberię trafiła w marcu 1940 r., a do września Polakom kazano wybudować drewniany budynek szkoły dla dzieci. – Od 1 września wszystkie dzieci obowiązkowo miały iść do szkoły, bo chciano nas zrusyfikować. Starzy mieli tu pracować do śmierci, a z młodych chciano zrobić Rosjan – tłumaczy Sybirak. – Mieliśmy dwie nauczycielki, a najbardziej nie lubiliśmy dyrektorki szkoły. Wszystkie polskie dzieci nosiły na szyi medalik albo krzyżyk. Ona chodziła i zrywała nam je z szyi krzycząc „Boga nie ma!” i wrzucała do kosza. Dzieci płakały, bały się, ale i tak potem wyciągały łańcuszki ze śmieci.

– Rosjanie, którzy nas pilnowali, mówili, że nigdy nie wrócimy do Polski. Jedna Rosjanka powiedziała do mnie: ty pojedziesz do Polski, kiedy słońce wstanie tam. I pokazała na zachód. Ale ja twardo jej odpowiadałem, że pojadę. I wróciłem. Chęć wydostania się stamtąd była w nas ogromna – podkreśla zesłaniec.

Wytrzymałem

– Wyobraźcie sobie, że jesteście w baraku, nie macie chleba, nie macie ubrań, nie macie podstawowych sprzętów, mróz, głód, choroby. Nie wiem, czy młodzi ludzie dzisiaj są w stanie sobie wyobrazić, przez co przeszliśmy, jak żyliśmy – mówi drżącym głosem Sybirak. – Dlaczego wytrzymaliśmy? Bo Polak potrafi wszystko. Jak się uprze, powie sobie, że musi przeżyć, to będzie jadł trawę, będzie wyrąbywał Tajgę, zgrzytał zębami, płakał, ale się nie podda. Mama nam ciągle powtarzała: pomódlcie się, ale nie płaczcie, bo to wyniszcza organizm. Musimy wytrzymać. I wytrzymałem.

– Kiedy już wracaliśmy, Ruski pytał mnie: po co ty do tej Polski jedziesz? Przecież tam będzie 17-ta Republika Radziecka. Ale mu odpowiedziałem: już wolę w tej republice być u siebie, a nie u was – wspomina Roman Janik i dodaje: – Wcale nie byliśmy mile widziani w Polsce Ludowej, dlatego że nosiliśmy piętno wrogów nr 1 Związku Radzieckiego. W życiorysie kazali mi pisać: „losy wojny rzuciły mnie na teren Związku Radzieckiego” i nie przyznawać się, że byłem wywieziony na Sybir. Nawet do wojska nie chcieli nas brać. Staliśmy przed Urzędem Bezpieczeństwa, a oni pytali: a gdzieście byli w czasie wojny? Kolega im powiedział: w raju. A gdzie ten raj? Pod Archanielskiem, na Syberii. Krzyknęli do nas tylko: won!

Podziel się:

Oceń:

2024-09-10 13:40

[ TEMATY ]

Wybrane dla Ciebie

Wrocław/ Trzy skradzione rzeźby powróciły do kościoła pw. św. Marii Magdaleny

Kościół św. Marii Magdaleny we Wrocławiu

wikipedia/autor:Marcin Jędrzejczak na licencji Creative Commons

Kościół św. Marii Magdaleny we Wrocławiu

Do kościoła pw. św. Marii Magdaleny we Wrocławiu powróciły trzy skradzione rzeźby - putta. Odzyskiwanie putt trwało 13 lat. Po raz pierwszy pojawiły się na rynku antykwarycznym w 2009 roku - powiedziała Elżbieta Rogowska, dyrektor Departamentu Restytucji Dóbr Kultury MKiDN.

Więcej ...

Samarytanin otrzymuje od Jezusa misję: Idź!

2025-10-07 11:04

Adobe Stock

Samarytanin otrzymuje od Jezusa misję: Idź! Znajdź tamtych, ciągle jeszcze zagubionych, pozbawionych wiary, którzy nie rozpoznali Dawcy życia, lecz zobaczyli we Mnie tylko zwyczajnego lekarza. Taką misję wyznacza Jezus także mnie.

Więcej ...

Przez rodzinę idzie przyszłość świata

2025-10-10 14:03

MFS

– Przez ponad czterdzieści lat mojej pracy kapłańskiej, ponad trzydzieści lat pracy akademickiej niezmiernie ceniłem i cenię spotkania z drugim człowiekiem, możliwość towarzyszenia mu w różnych sytuacjach życiowych – powiedział laureat, dziękując za wyróżnienie.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Nowenna za młodzież do św. Carlo Acutisa

Wiara

Nowenna za młodzież do św. Carlo Acutisa

Jezu, chcemy jednoczyć się z Tobą

Wiara

Jezu, chcemy jednoczyć się z Tobą

Nowenna do św. Teresy od Jezusa

Wiara

Nowenna do św. Teresy od Jezusa

Skarby Serca Jezusowego objawione światu: nowenna do św....

Wiara

Skarby Serca Jezusowego objawione światu: nowenna do św....

Komunikat ws. o. Wojciecha Jędrzejewskiego OP

Kościół

Komunikat ws. o. Wojciecha Jędrzejewskiego OP

Oświadczenie Wojciecha Jędrzejewskiego

Kościół

Oświadczenie Wojciecha Jędrzejewskiego

Komunikat ws. medialnych wystąpień o. Wojciecha...

Kościół

Komunikat ws. medialnych wystąpień o. Wojciecha...

Modlitwa św. Jana Pawła II o pokój

Wiara

Modlitwa św. Jana Pawła II o pokój

Archidiecezja katowicka: Pierwsze decyzje personalne...

Kościół

Archidiecezja katowicka: Pierwsze decyzje personalne...