Reklama

Turystyka

Intrygująca Tahiti

Niepowtarzalny, kuszący urok Wysp Południowych

Archiwum Jacka Pałkiewicza

Niepowtarzalny, kuszący urok Wysp Południowych

Na ile zmieniły się wyspy Mórz Południowych opiewane przez Jamesa Cooka, Paula Gauguina czy Roberta Stevensona? Reporter-podróżnik próbuje odpowiedzieć na to pytanie.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W zapiskach z mojej pierwszej podróży na osławioną Tahiti napisałem, że dwa tygodnie na Polinezji to za długo, a dwa miesiące – za krótko. I taka konstatacja pozostała mi po dzień dzisiejszy.

Stolica wyspy – Papeete, żelazny punkt w programie elitarnych biur podróży całego świata, stanowi kopię prowincjonalnego miasteczka francuskiego. Główne centrum Francuskiej Polinezji znacznie różni się od tego, które oglądamy na fotografii w kolorowych folderach. Gwarna, zatłoczona nadmorska promenada, dwupiętrowa hala targowa, fast foody, głośne trąbienie trucków – wehikułów czasu, brzydkie betonowe budowle, nieliczne rezydencje kolonialne i przyportowy brud niewiele mają wspólnego z wizerunkiem mekki luksusowych wakacji.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Rozczarowanie ustępuje w miarę oddalania się od stołecznego miasta. Bujna, wiecznie zielona i wciąż kwitnąca wyspa zaskakuje przepychem roślinności o soczystej zieleni. Gaje palmowe, potężne stoki górskie poprzecinane wąwozami z imponującymi wodospadami – na tle jasnoniebieskiego nieba i lazurowego morza tworzą fascynującą kompozycję. Gdzie nie spojrzeć, widać wysmukłe i wiotkie palmy kokosowe, od których dolatuje odgłos szeleszczących liści – jedyne, co może zakłócić absolutny spokój tego otoczenia. Przyroda obdarzyła Tahiti wszystkim, co miała najpiękniejszego. W sielankowym rajskim ogrodzie odurza intensywny zapach azalii, rododendronów, gardenii, frangipani i dziesiątków innych, zupełnie mi nieznanych kwiatów.

Niepowtarzalnego uroku, godnego stereotypu wyspy kolorowych snów, dodaje rozległa, przeraźliwie szmaragdowa laguna, mieniąca się gamą kolorów, które ulegają przeobrażeniom w zależności od pory dnia i głębokości wody. Tuż nad samym brzegiem, wśród bananowców, rozłożyły się pojedyncze chaty tubylcze, perfekcyjnie wtopione w krajobraz. Przy pomoście cumują nieodłączne vaataia, śmigłe pirogi z bocznym pływakiem, arcydzieło szkutników polinezyjskich, które dzięki płytkiemu zanurzeniu mogą łatwo pokonywać płycizny koralowe.

Taki świat mógł oglądać kapitan James Cook, pierwszy Europejczyk, który w drugiej połowie XVIII wieku odkrył tę wyspę i przyczynił się do narodzin mitu ziemskiego raju i wiecznej szczęśliwości. Potem rozpowszechniali go Paul Gauguin, Henri Matisse, Robert Stevenson, Herman Melville czy William Somerset Maugham. I muszę przyznać, że propagowana przez licznych artystów „oaza szczęścia” fascynuje i mami niczym magnes po dzień dzisiejszy.

Reklama

Wabią także pełne gracji vahine, znane z płócien mistrza Gauguina, który zapewnił im reputację czarujących kobiet. Ale czy naprawdę są tak urodziwe, jak głosi mit? Vahine nie są już wizytówką dzisiejszej Polinezji, na której w ciągu wielu pokoleń wymieszało się dostatecznie dużo nacji. Trzeba jednak przyznać, że kobiety o złotobrunatnej karnacji są interesujące na swój sposób. Korpulentne, mają lekki chód i dumnie się noszą. Owinięte w kolorowe pareu, kokieteryjnie przewiązane w biodrach, z puszystymi kruczoczarnymi włosami, rozpuszczonymi na gołych plecach, ozdobionymi śnieżnobiałym kwiatem tiare (podobnym do jaśminu) czy ognistym hibiskusem – przyciągają uwagę atrakcyjną kolorystyką.

Inwazja turystów nie przyczyniła się wcale do zmiany mentalności wyspiarzy żyjących w leniwej atmosferze Mórz Południowych. Nie przepracowują się i nie zabiegają zbyt usilnie o klienta. Utrzymują się z wynajmu przyjezdnym spartańskich chat, organizują im wycieczki i tradycyjne grille. Jak mało kto kochają dolce vita i wszystko, co może sprawić przyjemność. Nie śpieszą się, żyją dniem dzisiejszym, opieszale, beztrosko. Mają dużą pogodę ducha, nie zapominając o starej wyspiarskiej maksymie aita pea pea, co odpowiada arabskiemu bukra czy latynoskiemu manana – jutro, nie wiem kiedy, jakoś to będzie. „Ten dostanie się do krainy raju, kto umiał radować się życiem” – mówi tutejsze porzekadło. Wyspiarze nie mają zresztą potrzeby się martwić, bo szczodra matka natura zapewnia im wszystko, co jest niezbędne do egzystencji: szeroki wybór ryb, owoce morza, drzewo chlebowe czy mango, ananasy i banany. Palmy kokosowe, nazywane przez krajowców drzewem życia, dostarczają nie tylko tłuszczu, mleka i budulca, ale i włókna na maty czy liści do pokrycia dachów.

Reklama

Prawie we wszystkich relacjach z Polinezji dominuje opinia, że tchnące egzotyką wyspy Mórz Południowych tracą swój czar. Kiedy kapitan Cook powrócił na Tahiti po dwóch latch od swojej pierwszej wizyty, napisał, że wyspa „zmieniła się nie do poznania”. Od tamtej pory podobne refleksje przewijają się ustawicznie u zastępów podróżników powracających na tę wyspę.

Pisząc, że Tahiti się zmieniło, Cook miał na myśli posłannictwo misjonarzy, którzy odrzucili bóstwa i wierzenia krajowców oraz przykryli wdzięki nagich do tej pory dziewcząt. Ojcowie kalwiniści wyplenili wiele pradawnych tradycji, odbierając tubylcom nawet to, co było dla nich treścią życia: żywiołowy, zmysłowy taniec tamure, zawierający w sobie coś z kwintesencji kobiecego wdzięku.

Nie ukrywał słów krytyki także Paul Gauguin, który w poszukiwaniu dziewiczej pierwotności wyruszył na koniec świata. W listach do przyjaciół i w rękopisie Noa Noa żalił się na innowacje, które „podcinają korzenie szlachetnej kultury”. Czy nie był to wyrok zbyt pobieżny? Czy rzeczywiście wyspa się zmieniła? Czy tylko na tyle, na ile dzień po dniu zmienia się cały świat?

Reklama

Pierwsza wizyta i spotkanie z nieznanym jest zwykle tak silne, że na zawsze kształtuje o nim opinię. A człowiek z natury zachowuje w pamięci obrosłe mitami miejsce, bo ono intryguje i wywołuje wzruszenia. Podświadomie fałszuje obiektywny obraz, idealizując przeszłość, bo w zakamarkach duszy tkwi zawsze nostalgia za tym, co w wyścigu z czasem bezpowrotnie znika z horyzontu. Nic więc dziwnego, że kiedy ktoś wraca, nie patrzy już oczami odkrywcy. Odnosi wrażenie, że to już nie to samo miejsce. Oczekiwania się nie spełniają, bo trudno po raz drugi ujrzeć coś jedynego i oniemieć ze zdziwienia. Stąd utyskiwanie z powodu rzekomej utraty wartości i biadolenie: „kiedy byłem tu po raz pierwszy...”.

Mit czy prawda? Oczywiście, że na Polinezji zmiany są widoczne. Tubylcy rzadko używają piroga z żaglem, którego zastąpili bardziej praktycznym motorem. Nikt też nie łowi ryb z pomocą harpuna, bo używa sieci i wędek. Coraz mniej autochtonów zajmuje się też zbiorem kokosów, których miąższ dostarcza cennej kopry, stanowiącej zawsze, obok bogactw oceanu, podstawę egzystencji miejscowej ludności. Dziś kokosy gniją. Nic więc dziwnego, że mimo płodności gleby większa część produktów żywnościowych jest droższa od importowanych z Nowej Zelandii czy z Francji.

Różne mogą być postrzegania, ale Tahiti jest do pewnego stopnia tak samo urokliwa jak pół wieku temu. Z pewnością na słonecznych wyspach nie uległy przeobrażeniu malownicze panoramy, szmaragdowe laguny ani zapach kwiatów. Pozostał ten sam przepych bujnej roślinności, ten sam ocean i wygasłe wulkany. Nie zmieniły się zmysłowy rytm tamure ani głucha muzyka przyboju czy majestatyczne białe obłoki na tle błękitnego nieba, wiszące nad ostrymi szczytami wulkanicznymi. Nie sądzę, aby – przynamniej w najbliższej przyszłości – wyspa mogła stać się skansenem, jak to niektórzy malkontenci prorokują.

Nie brak tych, którzy uważają, że obowiązkowy przystanek w podróżach marzeń ma jednak swoje minusy. Przy hotelowym barku słyszałem, jak pewien zamożny Amerykanin, który zapłacił za nocleg ponad 1000 dolarów, utyskiwał, że w fare – chatce na palach z przeszkloną podłogą – nie zmrużył oka przez całą noc. Przeszkadzał mu... plusk ryb.

Poznany przeze mnie Marcel, który żyje tu na stałe, żalił się, że niełatwo jest znieść tutejszą izolację. „Klimat bez wątpienia jest doskonały, ale niestety, wciąż jednakowy – mówił. – Dzień i noc, lato i zima – zawsze 28-30°C. To niszczy nerwy. Stresująco działają też na psychikę nieustanny przybój oceanu i szelest liści palmowych. Przynajmniej raz w roku muszę wyjechać do Paryża, żeby odetchnąć od monotonii”. Mieszkaniec Starego Kontynentu z trudem jest w stanie pojąć taką percepcję.

palkiewicz.com
Jacek Pałkiewicz
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 406
Oprawa: miękka
Cena: 49, 90 zł
Zamówienia: tel. 34 365 19 17 w godz. 7-15
kolportaz@niedziela.pl

Podziel się:

Oceń:

2021-12-20 20:02

[ TEMATY ]

Wybrane dla Ciebie

Tu Niebo dotyka ziemi

Drewniany krzyż na Górze Objawień, upamiętniający miejsce, w którym Matka Boża
po raz pierwszy wezwała do pokoju

Margita Kotas

Drewniany krzyż na Górze Objawień, upamiętniający miejsce, w którym Matka Boża po raz pierwszy wezwała do pokoju

Od 37 lat Medjugorie zyskuje coraz większy rozgłos. I choć objawienia, których nadal mają doznawać widzący, nie zostały potwierdzone przez Kościół, w ciągu roku tę hercegowińską wioskę odwiedza ok. miliona pielgrzymów. Dla nich Medjugorie jest przede wszystkim miejscem modlitwy i nawróceń – konfesjonałem świata.

Więcej ...

Prymas Polski do osób konsekrowanych: dobro z natury się rozlewa

2025-12-14 17:31
Abp Wojciech Polak

BP KEP

Abp Wojciech Polak

Słowa św. Tomasza z Akwinu: bonum est diffusivum sui - dobro z natury się rozlewa przypomniał abp Wojciech Polak podczas przedświątecznego spotkania osób konsekrowanych obecnych w archidiecezji gnieźnieńskiej. Opłatkiem i życzeniami podzielili się w niedzielę ojcowie, bracia i siostry zakonne z różnych zgromadzeń i zakonów.

Więcej ...

Z ołtarza rodzi się zobowiązanie

2025-12-14 19:39

Ks. Wojciech Kania/Niedziela

W III Niedzielę Adwentu – Niedzielę Gaudete Biskup Sandomierski Krzysztof Nitkiewicz dokonał poświęcenia kościoła pw. Matki Bożej Śnieżnej w Zarzeczu. Uroczystość stała się jednym z najważniejszych wydarzeń w dziejach parafii, zwieńczeniem wieloletnich starań i znakiem duchowej dojrzałości lokalnej wspólnoty.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Radość, która wybija się ponad fiolet. Co powinniśmy...

Kościół

Radość, która wybija się ponad fiolet. Co powinniśmy...

Kalendarz Adwentowy: Ogień Eliasza, światło Jana

Wiara

Kalendarz Adwentowy: Ogień Eliasza, światło Jana

Kalendarz Adwentowy: Nowy początek!

Wiara

Kalendarz Adwentowy: Nowy początek!

Św. Jan od Krzyża

Kościół

Św. Jan od Krzyża

Dr Branca Acevedo: byłam lekarką s. Łucji dos Santos,...

Wiara

Dr Branca Acevedo: byłam lekarką s. Łucji dos Santos,...

Oświadczenie rzecznika diecezji pelplińskiej w związku z...

Kościół

Oświadczenie rzecznika diecezji pelplińskiej w związku z...

Zmarł śp. o. Eustachy Rakoczy - jasnogórski kapelan...

Kościół

Zmarł śp. o. Eustachy Rakoczy - jasnogórski kapelan...

Kalendarz Adwentowy: Najmniejsi w ręku Odkupiciela

Wiara

Kalendarz Adwentowy: Najmniejsi w ręku Odkupiciela

Kalendarz Adwentowy: Pokój jak rzeka, serce jak dziecko

Wiara

Kalendarz Adwentowy: Pokój jak rzeka, serce jak dziecko