Centralnym punktem tegorocznych uroczystości odpustowych sprawowanych we wrocławskiej parafii p.w. św. Ignacego Loyoli, prowadzonej przez Księży Jezuitów, była Msza św., której przewodniczył były redaktor programów katolickich Telewizji Polskiej o. Andrzej Majewski SJ. Eucharystię koncelebrowali oprócz księży jezuitów kapłani z dekanatu Wrocław-Śródmieście na czele z dziekanem ks. Andrzejem Brodawką.
W okolicznościowej homilii o. Andrzej Majewski scharakteryzował postać św. Ignacego. Stwierdził m.in., że wyburzenie zamku Loyola wpisuje się w logikę, którą żyje Kościół od Soboru Watykańskiego II, bo intencją, jego intuicją, było powrócenie do źródeł, do korzeni, do początków.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Kościół powiedział nam zakonnikom, siostrom zakonnym, wszystkim, którzy zdecydowali się na życie konsekrowane w Kościele: Wracajcie do Waszych początków, wracajcie do charyzmatów Waszych założycieli, do takiej Bożej iskry, która charakteryzowała Waszych założycieli. Wszystko co było potem historią jest ważne, ale Wy wracajcie do samych początków - akcentował kaznodzieja. I dodał: – Czasem by powrócić do początku, trzeba wiele rzeczy uprościć, czasem trzeba się nie bać coś rozwalić, coś porzucić, żeby odzyskać tego ducha, który był na samym początku. Trzeba to, co pozamykane na nowo otworzyć, dać więcej światła, dać więcej przestrzeni, świeżego powietrza.
Reklama
O. Majewski przypomniał historię życia św. Ignacego. – Całą swoją młodość spędził na dworze królewskiego urzędnika. Był tam nie tyle rycerzem, co dworzaninem, wiódł raczej beztroskie życie, miał ogromne ambicje, podkochiwał się w nie byle kim, w kobiecie ,która miała książęce korzenie. Dziś powiedzielibyśmy, że miał szerokie perspektywy. I już wtedy coś pękło – królewski urzędnik popadł w niełaskę i w krótkim czasie zmarł. I taki bieg losu po raz pierwszy zachwiał Ignacym, który stracił trochę gruntu pod nogami, pewność siebie – opowiadał jezuita. Ignacy stał się dzielnym rycerzem, co udowodnił pod Pampeluną. Stało się to, o czym nigdy pomyślał – został rany, miał roztrzaskaną nogę. Ledwie żywego Ignacego przeniesiono do Zamku Loyola. Ciężko ranny, który jednak dalej się nie poddaje i dalej chce realizować swoje marzenia, żyje w romantycznej epoce, mimo wszystko dalej marzy o sławie, żeby się wyróżniać w służbie króla. I najgorsze mija. Okazuje się, że będzie żył. Ale rekonwalescencja się przedłuża. Zaczyna czytać książki ,które miał na zamku.
- A więc nawrócenie Ignacego to proces przechodzenia nie od niewiary do wiary, jak czasem się uważa, ale do wiary żywej, która wycisza wszystko w człowieku. Która tworzy się pod wpływem przyjaźni z tym, którego człowiek nazywał „On Bóg”, a zaczyna nazywać słowem „Ty”. Ale aby mogło się to dokonać, wpierw Ignacy musiał odnaleźć miejsce dla swojego Pana, bo był wypełniony tylko sobą, swoimi planami. A więc stopniowo musi odchodzić od miłosnych planów, marzeń, którymi żył do tej pory i otwierać się na ten głos, który przychodzi z zewnątrz - podkreślił o. Majewski.
W Sanktuarium Maryjnym w Monserat w Katalonii Ignacy zrywa ze stanem rycerskim. - Może potrzeba nam dzisiaj poddania się takim ciosom, może potrzeba nam więcej łagodności niż dominacji w takim przekonaniu, że my, dobrzy chrześcijanie, lepiej poznaliśmy drogę Pana Boga niż inni ludzie. Może potrzeba nam rozbierania murów, które stworzyliśmy sobie, obalenia ich, żeby puścić więcej powietrza. Może powinniśmy więcej słuchać i współczuć niż oceniać – wskazywał kaznodzieja.
Przed uroczystościami odpustowymi odbył się 3. Festyn Ignacego Loyoli. Nie zabrakło ciekawych atrakcji i pysznych wypieków – wszystkie zebrane podczas festynu ofiary przeznaczone zostaną na prace w Kaplicy Adoracji. Festyn zakończył uroczysty koncert. W repertuarze klasyki muzyki kościelnej i nie tylko wystąpił ze śpiewem o. Rafał Kobyliński, jezuita, tenor i doktor wokalistyki, a na organach pan Mateusz Żegleń.