Reklama

Polska

Ksiądz chodzi po kolędzie, czyli co sądzimy o wizycie duszpasterskiej

Bożena Sztajner/Niedziela

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Pragnąc dobrze wypełnić funkcję pasterza, proboszcz powinien starać się poznawać wiernych powierzonych jego pieczy. Winien zatem nawiedzać rodziny, uczestnicząc w troskach wiernych, zwłaszcza w niepokojach i smutku, oraz umacniając ich w Panu, jak również - jeśli w czymś nie domagają - roztropnie ich korygując (KPK kan. 529 &1).

Stary zwyczaj

Zwyczaj odwiedzania przez kapłanów domów wiernych ma swoją długą historię. Pisał o tym już w III wieku św. Atanazy. Spopularyzowano je w głębokim średniowieczu, a zdaniem wielu historyków Kościoła, to właśnie wizyty duszpasterskie dały podwaliny pod organizację parafii na terenach Polski. Uzasadnienia tej praktyki doszukiwano się także w zapisie Ewangelii. U św. Łukasza czytamy, że Chrystus poleca swoim uczniom, aby szli „do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść miał” (por. 10, 1-12).

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Do dziś uważa się, że osoby przyjmujące księdza po kolędzie dają publiczne świadectwo swego przywiązania do Kościoła.

Kolęda oczami księży

Czas wizyt kolędowych księża opisują jako czas bardzo trudny, głównie ze względu na zmęczenie fizyczne i psychiczne. Księża nie mają wtedy urlopów w szkołach, gdzie katechizują, nie są też zwalniani ze swych obowiązków duszpasterskich. Bywa, że wracają do siebie, po całym dniu na nogach, między godziną 20 a 22.

- W jedno popołudnie mam w grafiku kilkanaście, czasem kilkadziesiąt rodzin. Idę bez względu na mróz, śnieżycę czy gołoledź. Jeśli w każdym mieszkaniu jestem 5-7 min, a to minimum, to proszę sobie obliczyć czas. I tak codziennie przez 3-4 tygodnie. Kiedyś, gdy na chwilę usiadłem na blokowym parapecie, ministranci musieli mnie budzić, bo zwyczajnie usnąłem - relacjonuje ks. Andrzej z diecezji krakowskiej. - Ale mimo to nie wyobrażam sobie duszpasterzowania bez kolędy. To często jedyna szansa na bliższy kontakt z ludźmi, których widuje się zazwyczaj na długość nawy, bo przestępując z nogi na nogę, okupują wyjście z kościoła i nim dokończę zdanie: „Idźcie w pokoju Chrystusa…” - już ich nie ma. Z takimi parafianami ucinam sobie po kolędzie pogawędkę.

Reklama

- Pamiętam, jak w ostatni dzień kolędy, w ostatnim bloku, na ostatnim piętrze, zapukałem do ostatnich drzwi. Ktoś ze środka zawołał, żeby wejść. Drzwi się uchyliły, a ja zobaczyłem przed sobą potwora. Naprawdę. Sinoblady gnom, jakiś przygarbiony, z błędnym wzrokiem. W półmroku korytarza poczułem na plecach dreszcz. Po sekundzie zorientowałem się, że patrzę w lustro… - opowiada ze śmiechem ks. Marek z Katowic.

- Księża narzekają na przeciążenia, ale nie zrezygnują z chodzenia po kolędzie, bo podczas wizyty duszpasterskiej jak w soczewce można zobaczyć, kim są powierzeni nam ludzie. Jak można do nich docierać, jak pomagać, jak sprostać nowym wyzwaniom, bo czasy się zmieniają i trzeba nadążać. Widzi się masę niezawinionej biedy i bezradności. Proszę mi wierzyć, że ani ja, ani żaden ze znanych mi księży nie bierze od takich ludzi datku. Wręcz przeciwnie - często uruchamiamy potem cały caritasowski łańcuch pomocy - dopowiada ks. Andrzej.

- Raz słyszę, że byłem za krótko, drugi raz, że się rozsiadłem i za bardzo wypytywałem, że się wtrącam. Ksiądz od progu czuje, czy jest mile widzianym, oczekiwanym gościem, czy raczej chcą mieć mnie z głowy. Jak wieje chłodem, siedzą sztywno i odpowiadają mi monosylabami, to nie przeciągam wizyty. Nawet ksiądz potrafi wyczuć, że jest intruzem (śmiech). Czujemy, kiedy przyjmowani jesteśmy z obowiązku, bo „co ludzie powiedzą” albo „bo babci byłoby przykro”. A ile się człowiek nasłucha plot, kłamstw, oszczerstw i kalumnii… - mówi ks. Antoni z podkrakowskiego miasteczka.

Śp. ks. Marian Wiewiórowski, proboszcz z Gomulina w diecezji łódzkiej, mawiał, że „Niedziela” pomaga mu w wizycie kolędowej. - Tam, gdzie ludzie czytają prasę katolicką, kolęda wygląda zupełnie inaczej - przekonywał.

Reklama

Jak się przygotować

Znawca dobrych manier i obyczajów - Stanisław Krajski wyjaśnia, jak bezkolizyjnie, a z klasą przejść przez wizytę kolędową. Odpowiednio przygotowany stół to podstawa, obecność całej rodziny mile widziana. I tylko rodziny, bowiem tego dnia raczej nie zaprasza się znajomych. Wizyta kolędowa ma dwa aspekty: pierwszy - ma wymiar religijny, drugi - towarzyski, o czym często zapominamy. - Kapłan jest gościem w naszym domu i obowiązują nas wobec niego wszystkie te procedury, które obowiązują wobec każdego gościa - wyjaśnia p. Krajski. Drzwi otwiera księdzu gospodarz i prowadzi do głównego pokoju, gdzie oczekuje go, stojąc, cała rodzina. Tam wita go gospodyni i następuje przywitanie z pozostałymi osobami. Gospodarz powinien rozpocząć rozmowę na jakiś niezobowiązujący temat, ale to ksiądz decyduje o jej kontynuacji. Jeśli się spieszy, może od razu zaproponować modlitwę. Jeśli proponujemy księdzu poczęstunek, a ksiądz nie skorzysta z zaproszenia, bo np. czekają na niego kolejni parafianie - nie wolno go w żaden sposób „szantażować” czy „naciskać” („Obrazimy się na księdza, jeśli ksiądz niczego u nas nie zje. Pół dnia przygotowywałam kolację specjalnie na tę okazję”), czy namawiać kilkakrotnie do dłuższego pozostania. Nie częstujmy księdza alkoholem i nie namawiajmy go do jego spożycia. Nie możemy jednak też sprawić na księdzu takiego wrażenia, że chcielibyśmy się go pozbyć jak najszybciej.

Świeckim okiem

Najczęściej skarżymy się, że ksiądz wizytuje nas zbyt szybko, że traktuje spotkanie instrumentalnie. Ale też nie bardzo wiemy, jak się zachować, gdy zagaja rozmowę, próbuje się czegoś więcej o nas dowiedzieć. Irytuje nas zwyczajowe oglądanie zeszytów z religii i przepytywanie dzieci z prawd wiary.

- Uważam, że wizyta duszpasterska nie musi przebiegać w takim tempie, w ciągu kilku tygodni. Księża są zmęczeni, a ludzie zniesmaczeni. Podam własny przykład - opowiada „Niedzieli” pan Jan z Częstochowy. - Zawsze bierzemy z żoną w dniu kolędy urlop. Przygotowujemy się, bo to dla nas ważne spotkanie. Staramy się, by dzieci też były w domu. A ksiądz w marszowym tempie, niczym huragan, przechodzi przez mieszkanie. Modlitwa, pokropienie wodą i zapiski w kartotece. Szybko, nawet miło, z uśmiechem, ale po chwili już go nie ma. Ten moment, gdy notuje coś w kartotece, naprawdę nie wystarczy na zagajenie rozmowy. Źle ocenia takie zachowanie zdecydowana większość naszych znajomych. Proszę nie dziwić się potem ironicznym komentarzom, że chodzi tylko o tę nieszczęsną kopertę. Podoba mi się pomysł rozpisania wizyty na cały rok. I niech w kancelarii zapisują się na nią ci, co naprawdę chcą przyjąć w domu swojego duszpasterza.
- Moim zdaniem, młodzi księża powinni przechodzić u swoich starszych braci w kapłaństwie kurs kolędowy, czyli jakich granic nie wolno przekraczać - mówi pan Władysław z Sandomierza. - Na przykład, że starszego małżeństwa nie należy pytać, dlaczego nie ma dzieci, bo najpewniej po prostu nie mogło ich mieć, i to ich prywatny dramat. A pani po pięćdziesiątce nie zaczepiamy pytaniem, czy planuje jeszcze wyjść za mąż. Mnie, starszego pana, przepytywał kiedyś młodziutki ksiądz w tym stylu: „A gdzie pracuje? Jak mu się żyje? Dużo mu jeszcze do emerytury zostało?”. Nie wytrzymałem i palnąłem: Jemu to nie wiem, ile zostało, ale mnie ze trzy lata. Bardzo to ubawiło naszego wikarego… Potem, gdy poznaliśmy się bliżej, zwróciłem mu uwagę na tę nieładną formę zwracania się do ludzi. Był szczerze zdziwiony, ale podziękował.

Reklama

Kolędowe problemy

Właściwie są dwa problemy powtarzane najczęściej przez świeckich i duchownych. Pierwszy dotyczy ofiar, czyli tzw. kopert, drugi - zmniejszającej się liczby osób przyjmujących księdza po kolędzie.

Reklama

Ks. Roman Buliński z Bydgoszczy wyjaśnia, że mimo prowadzonej bardzo starannie akcji informującej o datach i godzinie wizyty duszpasterskiej, ok. 22 proc. rodzin nie przyjmuje księdza po kolędzie. - Procent ten utrzymuje się. Taki jest wybór tych rodzin. Szanujemy poglądy tych ludzi, bo to są ich przekonania. Mają do tego prawo. Dziwi jednak, że te rodziny po latach przychodzą do biura parafialnego i żądają posługi należnej wierzącym i praktykującym katolikom.

- Wymawianie się brakiem czasu nie ma sensu - przekonuje Agata z Wałbrzycha. - Wszyscy, którzy chodzą do kościoła, wiedzą, że można iść do zakrystii i umówić spotkanie w dogodnej dla siebie porze. Robię tak od wielu lat, bo nasza duża i szalenie zapracowana rodzina nie umie zgrać się w terminie ustalonym przez parafię. I nie ma z tym najmniejszego problemu. Moim zdaniem, zwiększa się liczba osób, którym z Kościołem nie po drodze - dużo więcej jest przecież rodzin rozwiedzionych, związków konkubenckich, wierzących niepraktykujących albo zmanipulowanych np. przez Ruch Palikota…

Księża, z którymi rozmawialiśmy na temat wizyty kolędowej, mocno podkreślają, że datek finansowy nie jest warunkiem odbycia kolędy. Wiadomo jednak - i tu zacytujemy dokumenty kościelne - że wierzący są zobowiązani do utrzymania swojego duszpasterza. Nikomu nie robimy więc łaski, wręczając swojemu duszpasterzowi datek. Dodajmy - zawsze dobrowolny.

- Na co dzień niewielu z nas martwi się rachunkami, jakie obciążają konto parafii, kosztami utrzymania kościoła. Nikt nie płaci księdzu za godziny siedzenia w zimnym konfesjonale, za wspólne modlitwy, za odwiedzanie chorych z Panem Jezusem. Samo się robi? Dlaczego więc tak narzekamy na tę jedną w roku kolędową kopertę? - pyta p. Irena.

Warto jednak zapytać, co się dzieje z pieniędzmi, jakie ksiądz otrzymuje podczas wizyty kolędowej. Określają to konkretne przepisy ustalane przez poszczególne diecezje. Część pieniędzy zostaje w parafii, część przekazywana jest do kurii na programy realizowane na poziomie ogólnodiecezjalnym, część zostaje do dyspozycji księdza. Bywa jednak i tak, i to nierzadko, że kapłan wszystkie pieniądze zebrane w czasie kolędy wkłada w renowację starego lub budowę nowego kościoła. Płaci z tych pieniędzy rachunki kościelne. Księża zakonnicy zobowiązani są oddać wszystkie datki swojemu przełożonemu. W niektórych diecezjach kuria zachęca, by proboszczowie z ambon informowali wiernych, na co przeznaczone będą pieniądze ze zbiórki kolędowej, a czasem duszpasterze proszą, by nie dawać kopert w domu, ale przynieść je do kościoła i wrzucić na tacę. Ma to spowodować zmianę sposobu postrzegania sensu wizyty duszpasterskiej - i zapewne tak się wkrótce stanie.

Podziel się:

Oceń:

+1 -1
2013-01-02 11:57

[ TEMATY ]

Wybrane dla Ciebie

Niemcy: proboszcz zagrożony zabiciem i szykanowany musiał opuścić parafię

stock.adobe.com

Diecezja Spira w Niemczech musiała odwołać z jednej z parafii w pobliżu Keiserslautern pochodzącego z Nigerii księdza, którego wielokrotnie atakowano i grożono mu śmiercią. „Krok ten był nieunikniony w trosce o ochronę i zdrowie kapłana” – oświadczył 17 kwietnia wikariusz generalny diecezji ks. Andreas Sturm. Wyjaśnił, że ks. Patrick Asomugha już w tych dniach opuści parafię, gdyż „byłoby nieodpowiedzialne narażanie go na dalsze niebezpieczeństwa”.

Więcej ...

Zapowiedź - #PodcastUmajony na naszym portalu już od 1 maja!

2024-04-28 07:35

Mat.prasowy

Zapraszamy na codzienne refleksje maryjne przygotowane dla naszego portalu na maj 2024 r. przez ks. Tomasza Podlewskiego.

Więcej ...

Papież w Wenecji: paradoksalnie, pobyt w więzieniu może oznaczać nowy początek

2024-04-28 09:16

PAP/EPA

Paradoksalnie, pobyt w zakładzie karnym może oznaczać początek czegoś nowego, poprzez ponowne odkrycie nieoczekiwanego piękna w nas samych i w innych, czego symbolem jest wydarzenie artystyczne, które gościcie i do którego projektu aktywnie wnosicie swój wkład" - powiedział Franciszek do kobiet osadzonych w Zakładzie Karnym Wenecja-Giudecca. W nim znajduje się Pawilon Stolicy Apostolskiej na 60. Międzynarodowej Wystawie Sztuki - La Biennale w Wenecji.

Więcej ...

Reklama

Najpopularniejsze

Święta Mama

Kościół

Święta Mama

Rozważania na niedzielę: gasnący antychryst

Wiara

Rozważania na niedzielę: gasnący antychryst

Panie! Spraw, by moje życie jaśniało Twoją chwałą!

Wiara

Panie! Spraw, by moje życie jaśniało Twoją chwałą!

Boży szaleniec, który uczy nas, jak zawierzyć się Maryi

Wiara

Boży szaleniec, który uczy nas, jak zawierzyć się Maryi

Maryjo ratuj! Ogólnopolskie spotkanie Wojowników Maryi w...

Kościół

Maryjo ratuj! Ogólnopolskie spotkanie Wojowników Maryi w...

Sosnowiec: bp Artur Ważny – nowym biskupem sosnowieckim

Kościół

Sosnowiec: bp Artur Ważny – nowym biskupem sosnowieckim

Matka Boża Dobrej Rady

Wiara

Matka Boża Dobrej Rady

Była aktorką porno - teraz robi różańce!

Kościół

Była aktorką porno - teraz robi różańce!

Legenda św. Jerzego

Święci i błogosławieni

Legenda św. Jerzego